Ćwierćwiecze browarnictwa w Polsce – relacja z konferencji Jubileuszowej

Podczas Polskiego Kongresu Browarniczego, który w tym roku odbył się w dniach 17-18 października w Warszawie, odbyła się konferencja jubileuszowa pt. „Ćwierćwiecze Browarnictwa w Polsce”. Na kongresie spotkali się przedstawiciele branży, reprezentujący małe, średnie i największe browary w Polsce. Podczas konferencji przypomnieli sobie jak wyglądał rynek na początku przemian w kraju, po 1989 r. Dr Piotr Szajner z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej podał dla przykładu, że w czasie największego boomu, w latach 1995-2005, inwestycje w sektorze browarniczym sięgnęły sumy 12 miliardów złotych. Przez kolejne lata zakłady zdobywały coraz nowsze technologie, tworząc wkrótce z Polski trzeciego producenta piwa w Europie. Swoimi wspomnieniami z tamtego okresu dzielili się z uczestnikami również Jerzy Dwornicki, Mieczysław Mietła, Andrzej Olkowski oraz Paweł Sudoł.

 

 

 

dsc_0834-copy-1Sukces polskich browarów nie był jednak możliwy bez zagranicznych inwestycji. Współpraca z inwestorami sprowadziła do kraju nowe technologie, często wyprzedzające te z rynków tzw. starej Europy. O ile kiedyś to Polacy jeździli za granicę podglądać swoich kolegów po fachu – wkrótce role się odmieniły i to oni zaczęli przyjeżdżać do nas. O tym, że ostatnie 25 lat dla polskiego browarnictwa to był dobry czas, nie miała wątpliwości Danuta Gut, dyrektor biura zarządu Związku Pracodawców Przemysłu Piwowarskiego „Browary Polskie”. – Musimy się zastanowić co będzie dalej – podsumowała pierwszą część konferencji.

Pewny lager i nowości

O aktualnej sytuacji piwa w Polsce opowiedziała Agata Dudkiewicz z firmy Nielsen. Ostatni rok przyniósł wzrost sprzedaży o 2 proc., co jest bardzo dobrym wynikiem. Tym samym wartość sprzedaży złotego trunku wzrosła do 240 milionów złotych. Z analizy sprzedaży wynika, że najwięcej piwa sprzedaje się w średnich sklepach spożywczych. Klienci najchętniej kupują piwa markowe (90 proc.). Przy czym najlepsze perspektywy mają mieć piwa typu lager, którego sprzedaż też najszybciej rośnie (ponad 3 proc.). Spadać ma za to sprzedaż lagerów mocnych i smakowych, na rzecz wciąż nowych na rynku piw typu ipa, apa oraz pszenicznych. – To trend polegający na tym, że klient poszukuje nowych wariantów. Dotyczy on całego rynku spożywczego – wyjaśniła prelegentka. Tylko w 2015 r. polskie browary zaoferowały 600 nowych piw. Dodała ciekawostkę, że coraz częściej klienci sięgają po piwa bezalkoholowe, które jednak stanowią jeden proc. całego segmentu sprzedaży.

Kulturalny piwosz

Podczas omawiania perspektyw i wyzwań branży , prof. Małgorzata Poniatowska-Jaksch ze Szkoły Głównej Handlowej podkreśliła, że spożywanie piwa nie jest już kojarzone z piciem wódki. – To przez zmianę kultury picia – wyjaśniła. Ponadto browary same ocieplają wizerunek piwa przez to, że są często ważnymi pracodawcami w małych i średnich miastach. Profesor oszacowała, że sektor utrzymuje 200 tysięcy miejsc pracy. Potwierdził to Andrzej Olkowski, prezes Stowarzyszenia Regionalnych Browarów Polskich. – Na jednego pracownika przypada około dziesięć miejsc pracy u obsługujących nas zakładów – podał. Odniósł się również do wspomnianego wzrostu sprzedaży, na który miały mieć nieoceniony wpływ sukcesy polskich piłkarzy podczas mistrzostw Europy.

Przyszłość piwowarstwa to jednak nie tylko rosnące słupki sprzedaży. Tadeusz Pankowski, prezes Naczelnej Izby Zrzeszeń Handlu i Usług odniósł się do problemów z koncesją, na którą wciąż narzeka wielu handlowców. Sprzedaż alkoholu stanowi 25 proc. obrotów ich placówek. Ograniczenia sprzedaży piwa nakładane bywają zwykle z powodu sprzedaży nieletnim, są też sytuacje gdy sprzedawca traci koncesję bo zapomniał ją opłacić w terminie. Problemem jest zawsze odnowienie takiego zezwolenia i widmo konieczności zamknięcia punktu. – Z całą resztą handel sobie poradzi – zapewnił prezes Izby kierując swoje słowa do siedzącego obok Krzysztofa Potockiego, naczelnika Wydziału Wyrobów Alkoholowych Departamentu Rynków Rolnych w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi. – Od koncesji raczej nikt nie odstąpi – podkreślił na początku. – Widzimy jednak w tej dziedzinie problemy i na pewno dobrze, że również dziś o tym rozmawiamy – dodał.

Winiarskie memento

Danuta Gut chwaliła wysiłki całej branży na rzecz ograniczenia negatywnych skutków picia alkoholu. – Dzięki nim wychowaliśmy rzeszę znawców i smakoszy piwa. Oczywiście pewna grupa pijanych (około 7 proc.) od zawsze ma z tym problem – mówiła i przytoczyła pozytywny oddźwięk akcji „Nigdy nie jeżdżę po alkoholu”.

Inną niepokojącą perspektywą były spadające ceny trunków. – Co to za piwo, które kosztuje 1,5 złotego? – dopytywał Tadeusz Pankowski. Krzysztof Potocki wtrącił, że ten dylemat dotyczył również branży winiarskiej, gdzie jednak zbyt późno zaczęto o tym rozprawiać. Dziś polskie winiarstwo nastawione jest na maksymalne cięcie cen, przez co szanse na sukces wyrobu klasy premium mocno spadły. W tym świetle zaproponował samym browarnikom lepsze i dokładniejsze oznakowania piw, wyprodukowanych zgodnie ze sztuką i tradycją. – Sami dostrzegamy te problemy i pracujemy nad definicją piwa, w której chcemy określić co w piwie może się znaleźć – odpowiedział Andrzej Olkowski. Pierwszą jaskółką ma być umowny kodeks, określający co jest dobrym piwem. – Chcemy oznaczać piwa, spełniające kryteria kodeksu – dodał. Co do zgody w walce z zaniżaniem cen, trudno o jeden głos wśród przedstawicieli branży. – Musimy zdać sobie sprawę, że to wolno działająca trucizna – określił trend prezes SRBP.

Szanse za granicą

Prof. Poniatowska-Jaksch uspokajała, podając, że konsumenci coraz więcej wagi przywiązują do składu produktów, ilości cukru itp. – Jednocześnie nasz rynek piwa jest już nasycony i trzeba ostrożnie planować strategię. Moim zdaniem trzeba szukać nowych rynków zbytu, poza granicami kraju – podała. Ten kierunek wskazują duże moce przerobowe polskich zakładów oraz dynamika rozwoju, która już dziś przekracza krajowe zapotrzebowanie. Profesor zastanawiała się przy tym, czy i jak wschodnie rynki przyjęłyby polskie napoje procentowe. Zauważyła jednak szanse w napływie ludności ukraińskiej, która może stać się ambasadorem polskich marek, a przy okazji pobudzić ruch turystyczny, który również ma wpływ na sprzedaż piw. – Już w tym roku na Mazurach nie było wolnych miejsc! – wtrącił A. Olkowski. Z kronikarskiego obowiązku należy dodać, że polskie piwa sprzedawane są już na każdym kontynencie.

Jeden głos branży

Kolejną szansą sektora ma być lepsze sprzężenie z rolnictwem. Przedstawiciel ministerstwa zapewnił o przychylnym spojrzeniu rządu na takie pomysły. A pomoc by się przydała, gdyż nasze warunki pogodowe nie sprzyjają spokojnym uprawom chmielu, który jest wrażliwy na susze.

W dyskusji pojawiły się również wątki dotyczące inspekcji w zakładach, które przeprowadza obecnie aż pięć różnych instytucji. Inny wątek dotyczył opakowań zwrotnych i ich odbioru. Kto inny zwrócił uwagę na utrzymanie zrównoważonej polityki podatkowej. Ciekawostką zaskoczyła prof. Poniatowska-Jaksch, według której sukces odniesie ten, kto z piwa uczyni produkt smart, powiązany z internetem i technologią.

Konferencję można podsumować tym, że branża piwowarska musi nadal potrafić mówić jednym głosem. Małe i duże zakłady są tak samo ważne dla rynku i jego struktury, często tylko pozornie konkurując, uzupełniają się. Pomimo braku wielkich zagrożeń dla piwowarstwa, trzeba być czujnym i nie spoczywać na laurach. Nadal potrzebny jest dialog, uświadamianie i obecność tam, gdzie zapadają decyzje wpływające na chmielną gałąź gospodarki. Cieszy w tym momencie patronat honorowy, jakim konferencję objęło Ministerstwo Rozwoju i zapewnienie przedstawiciela rządu, który deklaruje wsparcie oraz partnerskie podejście do wyzwań, problemów i promocji polskich wyrobów.