Roman Jagieliński, prezes Grupy Roja o polskim rynku jabłek

Satysfakcjonujące jest to, że Polski rynek tak się rozwinął i możemy konkurować z najlepszymi. Na pewno są jeszcze niedociągnięcia, związane z rozproszeniem i rozdrobnieniem polskiej produkcji. Jesteśmy w końcu dużo większym producentem niż region południowego Tyrolu, górnych, północnych Włoszech. Jabłko jest u nas bardziej zróżnicowane, ale ze względu na klimat podobno zdecydowanie smaczniejsze. Problemy branży nastały wraz z nałożeniem w 2014 roku embarga przez Federację Rosyjską. Na dzień dzisiejszy cena jabłek jest bardzo niesatysfakcjonująca, wręcz zagrażająca niektórym podmiotom, które mogą w efekcie ogłosić upadłość. Nie sposób przy niskich cenach wypracować marżę, która pokryje zaciągnięte kredyty. Sytuacja przekłada się też bardzo negatywnie na kondycję naszych gospodarstw. Poziom cen, które uzyskujemy, pozwala jedynie odtworzyć produkcję w sadzie, który jest już posadzony. Część produkcji w polskich sadach odtwarzana jest ze środków pomocowych Unii Europejskiej, a cześć przekształca się w coraz gorsze sady, prowadząc do powstania nieużytków sadowniczych. Z tych względów wielu sadowników doprowadza do dywersyfikacji produkcji: oprócz jabłoni, bardzo popularna jest uprawa borówki amerykańskiej, truskawki, maliny. Wszystko po to, żeby mieć szansę na pozyskanie środków, które pozwolą na utrzymanie się na rynku.