Jedni wspierają, a dla innych liczy się tylko zysk – takim komentarzem opatrzyło Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi publikację listy zakładów sprowadzających mleko i jego przetwory z zagranicy.
Niepokojące ruchy widać na rynku mleka. Spadają ceny skupu, ale w sklepach tego nie widać. Gorzej bo niektóre z zakładów tej branży zamiast kupować od polskich rolników, którzy zapewniają nam wszystkim bezpieczeństwo żywnościowe, sprowadzają surowiec z zagranicy. W warunkach jednolitego rynku nie ma tu oczywiście złamania prawa, ale kwestia patriotyzmu gospodarczego tych podmiotów budzi wątpliwości. Działając w interesie tych wszystkich, którym na sercu leży wspieranie polskiej gospodarki publikujemy listę zakładów sprowadzających mleko i jego przetwory z zagranicy, ograniczając tym samym zakupy od polskich rolników – czytamy w komentarzu.
tutaj link do tekstu (kliknij)
Na liście krajów importu, obok Niemiec, króluje Litwa.
Jest tajemnicą poliszynela, że większość tzw. mleka ekologicznego sprowadzana jest m.in. z Litwy. Polscy rolnicy (a także sadownicy) niechętnie sięgają po certyfikaty, tłumacząc swą niechęć ogromną biurokracją z tym związaną.
Co więc mają zrobić producenci, którzy nie potrafią zakupić u polskiego rolnika mleka z certyfikatem bio i eko? Kupują za granicą – proste. Niektóre produkty bio i eko, aby sprostać zapotrzebowaniu rynkowemu, importowane są również spoza Unii.
Mickiewicz nie miał racji (Litwo, ojczyzno moja…)
Wniosek nasuwa się prosty: polski patriota winien unikać mleka ekologicznego jak diabeł wody święconej, jest bowiem ogromna szansa, że nie pochodzi ono z polskiej ziemi.
Poniżej publikujemy stanowisko OSM Piątnica w tej sprawie: