Już nie piwo ze średniej półki, ale whisky, modne prosecco, piwo tzw. kraftowe i bezalkoholowe drinki królują w pubach i na domówkach. Jeśli chodzi o zwyczaje Polaków związane z piciem alkoholu, zdecydowanie się one polaryzują. Z jednej strony osoby, które już wcześniej piły dużo, piją jeszcze więcej, z drugiej jednak, głównie młodzi, coraz częściej rezygnują z alkoholu. Według Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych (PARPA) blisko 20 proc. naszej populacji to abstynenci (26,5 proc. kobiet i 12, 6 proc. mężczyzn). I mimo że piwo nadal stanowi najczęściej kupowany alkohol , to rynek kurczy się z roku na rok. O ile jeszcze w 2018 roku Polacy wypili blisko 40 mld litrów złotego trunku, to w 2023 r. było to już o ¼ mniej, czyli 30,6 mld litrów. Tylko w ubiegłym roku spożycie skurczyło się o kolejne 200 mln l, a to o 6,1 proc. mniej rok do roku.
Gdy tylko robi się ciepło Polacy wyciągają grille i w gronie znajomych pieką kiełbaski i piją piwo. Jeszcze niedawno taki obraz faktycznie bliski był rzeczywistości, teraz jednak coraz częściej jest to już tylko odległe marzenie browarów. Jak pokazują liczne raporty, Polacy piją coraz mniej piwa. Odbija się to zarówno na producentach, jak i sprzedawcach tego trunku. Zaległe zadłużenie browarów zebrane w Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie BIK w ciągu 5 lat wzrosło blisko 23-krotnie. Natomiast nieopłacone zobowiązania sprzedawców, po 5 latach względnej stabilizacji, urosły w ciągu ostatniego roku do blisko 72 mln zł.
Czy to już równia pochyła?
Według danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy BIK odsetek producentów piwa (1105 Z Produkcja piwa), którzy nie radzą sobie z terminowym spłacaniem zobowiązań spada, jednak nominalnie liczba nierzetelnych dłużników rośnie, a zadłużenie każdego z nich wynosi już średnio aż 840 tys. zł. – Malejąca produkcja i sprzedaż wpływają na sytuację finansową całej branży. Jeszcze 5 lat temu średnie zaległe zobowiązania browaru wpisanego do rejestru BIG InfoMonitor i widocznego w bazie BIK oscylowało na poziomie 43 tys. zł. Zadłużenie całej branży wzrosło w tym czasie z 1,38 mln zł do blisko 32 mln zł! Swój udział w tej kwocie ma 9,4 proc. wszystkich działających, zawieszonych i zamkniętych producentów, którzy widnieją w naszych bazach. A to spory i tym samym ryzykowny odsetek – wskazuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Rosną ceny, spada sprzedaż
Próbujące ratować sytuację browary coraz częściej zmuszone są podnieść cenę swoich produktów. Tylko w 2023 roku zanotowały one skok średnio o 15,2 proc. Mimo to, nadal 65 proc. mężczyzn i 48 proc. kobiet deklaruje, że wydaje co miesiąc określoną sumę na alkohol – średnio 70 zł. Najwięcej na ten cel przeznaczają mieszkający w małych miastach i dobrze wykształceni mężczyźni w średnim wieku (45-55 l.). Gdy spojrzymy na mapę, to największy odsetek kupujących alkohol odnotowano w województwie świętokrzyskim (71 proc.), najmniejszy natomiast w opolskim. Mieszkańcy Podkarpacia wydają na alkohol najwięcej, bo średnio ponad 145 zł miesięcznie. Najbardziej oszczędni są konsumenci w woj. kujawsko-pomorskim i podlaskim, którzy przeznaczają na ten cel średnio poniżej 30 zł w miesiącu. Przeciętny Polak co miesiąc kupuje alkohol za ok. 70 zł. Mimo takich wydatków, zaległe zadłużenie sklepów wyspecjalizowanych w sprzedaży alkoholu wzrosło rok do roku o blisko 11 proc. Nadmiernie zadłużony jest 1 na 10 sprzedawców (4725Z Sprzedaż detaliczna napojów alkoholowych i bezalkoholowych prowadzona w wyspecjalizowanych sklepach), co w efekcie oznacza, że średnie zobowiązania każdego z dłużników wzrosły do blisko 81 tys. zł. Duża część tych niesolidnych dłużników to małe sklepy, dla których często jest to bardzo uciążliwa kwota, trudna do spłaty i często uniemożliwiająca prowadzenie działalności. W sumie zaległe zobowiązania sprzedawców detalicznych tej kategorii przekroczyły na koniec marca br. 71,6 mln zł.
Niepewna przyszłość
Wzrost kosztów, inflacja, zmiana nawyków konsumentów to nie jedyne z czym muszą się mierzyć producenci i sprzedawcy już nie tylko piwa, ale wszystkich alkoholi. Coraz częściej bowiem w wypowiedziach czołowych polityków pojawia się pomysł ograniczenia sprzedaży alkoholu na stacjach paliw. Instytucje odpowiedzialne za zdrowie Polaków przekonują, że jest to krok konieczny, by zmniejszyć wysoki poziom spożycia alkoholu w kraju. Z drugiej jednak strony ekonomiści podnoszą argument o ogromnym spadku dochodów nie tylko samych stacji, ale też budżetu państwa. – Zakaz oznacza dla niektórych stacji nawet o 50 proc. mniejsze przychody. Część z nich może nie przetrwać takiego spadku. W mniejszych miejscowościach często są to małe prywatne biznesy, które kupują paliwo od dużych koncernów i dla nich sprzedaż alkoholu stanowi duży udział w uzyskiwanych przychodach. Jeśli chodzi o wpływy do budżetu państwa związane z produkcją i sprzedażą alkoholu, to pochodzą one z VAT, akcyzy oraz danin (PIT, CIT, ZUS itd.) płaconych przez branżę, a od jakiegoś czasu także z tzw. podatku od małpek, czyli wódki w małych butelkach. W sumie jest to rocznie kwota ok. 25 mld zł – zaznacza Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor. – Jednak według PARP koszty społeczno-ekonomiczne związane z nadmiernym spożyciem alkoholu sięgają ponad 90 mld zł rocznie, więc znacznie przekraczają wpływy do budżetu. Jest to więc trudny, kontrowersyjny temat zarówno od strony społecznej jak i ekonomicznej – dodaje.
Bez wątpienia browarnictwo to zakorzeniony w tradycji i ważny sektor polskiej gospodarki. Najstarszy browar w Polsce warzy piwo od ponad 800 lat.